Małe podróże.....
- kuchniatamary
- 19 lip 2024
- 2 minut(y) czytania
Witajcie,
póki co jestem mało aktywna, trochę z braku czasu, trochę z lenistwa.... zamierzam to zmienić. SZYBKO!!!!
Ostatnio udało mi się wyjechać na kilka dni, kilka tzn. DWA. Pojechałam na lubelszczyznę. Niezbyt długa podróż, piękne krajobrazy i .... ciekawe smaki.
Napiszę kilka słów o odbytym przeze mnie szlaku kulinarnym.
Zacznę od Kazimierza nad Wisłą, ogólnie mnie rozczarował. Niestety. Miasto wygląda praktycznie tak samo jak je pamiętam sprzed 8 lat, tylko ludzie jakby mniej uprzejmi. Wokół rynku praktycznie nie ma miejsc do parkowania, są prywatne parkingi, za które za wjazd trzeba zapłacić 25-30 złotych. Co prawda jest to cena za cały dzień, tylko nie bardzo jest tam co robić przez cały dzień. Po spacerze chciałam gdzieś usiąść, napić się czegoś zimnego i chwilę odsapnąć. Miejsc jest sporo ale.... no właśnie ale, w każdej jednej można dostać piwo, pizzę, jakieś napoje butelkowane, nic co w jakikolwiek sposób zachęciłoby do skorzystania z oferty. Dopiero przy wyjeździe z Kazimierza, w stronę Warszawy, nad samą Wisłą, znalazłam restaurację Filiks. Jakbym znalazła się w innym świecie i czasie. Ładne, czyste, bardzo przytulne miejsce. Bardzo miła obsługa i bardzo fajna karta. Każdy znajdzie coś dla siebie. Co prawda ja nie posmakowałam dań, wypiłam pyszną, domową lemoniadę i zjadłam pyszny deser. Szarlotkę pachnącą cynamonem i wanilią, na kruchym spodzie. PYCHA!
Przy okazji tego wyjazdu trafiłam do miejscowości Piaski. Ktoś zasugerował mi, że w tatmtejszej restauracji Rarytas serwują najlepsze w Polsce flaczki. Nie jestem co prawda fanką tej zupy ale mój mąż jest, postanowilismy sprawdzić. Restauracja przypomina trochę gospodę z minionych lat, nawet podobnie w niej pachnie. Nie jest to oczywiście jej wada. Ilość klientów przy stolikach przekonał nas, że w legendzie coś musi być. Mój mąż zamówił słynne flaczki, ja skusiłam się na pierogi z mięsemi kapustą. Pierogi były bardzo dobre, delikatne ciasto, pyszny farsz. Pękate i recznie robione. Flaczki podobno też były ok. Mój ulubiony mąż co prawda stwierdził, że nie były "najlepsze w Polsce", bo w domu jada lepsze, hi, hi.
No i w ten sposób zbliżamy się do finału i najlepszej kulinarnej części tego wyjazdu.
Lublin i restauracja Mandragora. Jeżeli nie byliście to szczerze polecam Było po prostu pysznie.
Humus, śledzik po żydowsku, gęsie pipki i wątróbka w cebulowym, maślano kremowym sosie. Wszystko podlane pysznie schłodzonym bialym winem. Pycha. Uczta dla duszy i dla ciała.
Do tego przemiła i kompetentna obsługa, cudownie spędzony czas.
Lublin znany jest rownież z cebularzy lubelskich. Są to drożdżowe placki, z dużą ilością specjalnie duszonej cebuli, posypane makiem. Wyglądają trochę jak pizza cebulowa bez sera, nic bardziej mylnego. Robię cebularze w domu. Jest to bardzo wdzięczna przekąska, idealna na mały lunch czy też na spotkanie towarzyskie. W następnym poście opiszę wam cały proces i zamieszczę fotki.
To narazie, PA
Comments